Najpierw stała jakieś 15 lat w przedszkolnej piwnicy, potem 7 miesięcy u mnie w garażu, by wreszcie jej 30 szuflad, na czarnych szpilkach,  na nowo ujrzało światło dzienne. Tadam! Oto komoda biblioteczna, autentyk z ery sprzed komputerów w bibliotekach.
Taka komoda chodziła za mną od lat. Zawsze chciałam ją mieć, już chyba w podstawówce, gdy z namaszczeniem przewracałam te karteczki w poszukiwaniu wybranej książki. Niektóre marzenia materializują się po latach i to zupełnie przypadkowo, dzięki angażowi w przedszkolnym przedstawieniu. Pisałam o tym w tym poście, kiedy podekscytowana szukałam inspiracji na renowację komody. Podsumowując – idźcie do placówek edukacyjnych, znajdźcie woźnego, administratora czy innego magika od spraw technicznych i zapytajcie, czy gdzieś w magazynach nie zalegają stare komody biblioteczne. Te placówki przechowują sprzęty sprzed kilku dekad i z pewnością pamiętają one jeszcze czasy gdy my byliśmy dziećmi!

Ale przechodząc do rzeczy, komoda prezentowała się tak:

Całkiem przyzwoicie, ale uchwyty były pordzewiałe, blat zniszczony i z uszkodzonym fornirem. No i kolor. Starej musztardzie mówimy nie, przynajmniej ja jej nie kupuję.

Co zostało zrobione:
 
1. Uzupełnianie forniru w blacie
2. Dokręcenie nóg
3. Przemalowanie korpusu
4. Bejcowanie szuflad
5. Malowanie uchwytów
6. Szablony 



1. Uzupełnianie forniru w blacie
Robiłam to po raz pierwszy i ciężko mi było znaleźć jakiś dobry tutorial jak ten fornir się uzupełnia (może coś polecacie?). Przeczytałam, że należy dobrać fornir, położyć go na uszkodzeniu i ciąć przez obie warstwy nożykiem. Wycięty w ten sposób fragment wpasuje się idealnie w uszkodzenie. Szczerze mówiąc mi się to nie udało, nożyk nie chciał przecinać dwóch warstw, a całość latała mi na blacie. Skończyło się poważnym zacięciem w palec. Ostatecznie jakoś to docięłam i efekt był następujący:

Warto kupić fornir w sklepie specjalistycznym i dobrać jego grubość. Ja kupiłam przez allegro, dobierałam na oko i wzięłam za gruby. Potem naszlifowałam się jak głupia. Nie wiem czym docinać łatki – ja używałam noża do tapet, ale nie udało mi się równo dociąć rogów.

2. Dokręcenie nóg
Mam takie magiczne blaszki montujące nogi meblowe:). Wystarczyło je dokręcić od spodu a na śrubę M8 wkręcić nogę z wywierconym wcześniej otworem. Noga zamawiana u stolarza.

 

3. Przemalowanie korpusu
Użyłam rozcieńczonej farby akrylowej – 3 cienkie warstwy nakładane gąbką. Efekt – widoczna faktura dębowego forniru. Malowanie zakończyłam na korpusie, choć przyznaję, ze miałam w planach malowanie szuflad. Ostatnio jednak bardziej doceniam drewno, widoczne słoje. Nie lubię jak mebel jest oklejony grubą, tłustą warstwą farby… Wreszcie decyzja – fronty zostają dębowe, ale zmieniam ich odcień na głębszy brąz.

4. Bejcowanie szuflad
Eksperymentowanie z bejcą warto przeprowadzić mieszając różne kolory. Ostatecznie zmieszałam pól na pół bejcę orzech i ipe – powstał klasyczny brąz lekko zgaszony szarawym odcieniem orzecha. To ta ostatnia linia na froncie.

 

Na marginesie dodam, że walka z 30 szufladami wykończyła mnie fizycznie. Ale to prawie jak bieganie – zmaganie a potem stado endorfin w głowie:). Samo odkręcanie uchwytów zajęło mi ze 2 wieczory. Potem tylko szlifowanie, odpylanie, bejcowanie.


5. Malowanie uchwytów
Uchwyty czyściłam watą stalową, a potem użyłam lakieru matowego w sprayu. Oryginalne śruby nie nadawały się do użycia więc wykorzystałam małe wkręty, które najpierw pomalowałam na czarno (wbite na styropian i zasprayowane).

6. Szablony 
Nie byłabym sobą jakbym nie wetknęła gdzieś chociaż małej literki, a w bibliotece to wręcz nie wypada:). Użyłam gotowych szablonów i – po raz pierwszy zamiast farby akrylowej – wosków byta-yta. Nabyłam je w sklepie AgoHome, po tym jak miałam okazję pobawić się szablonami i woskami u Agnieszki. Jako zaprawiony w bojach szabloniarz polecam wszem i wobec te woski – łatwo się je aplikuje i nie podciekają pod szablon. Wprawdzie długo schną (ok 24h, powodem jest olej lniany na bazie którego powstały), ale warto poczekać. Poza tym równie łatwo jak aplikuje tak samo się je usuwa – wystarczy szmatka zamoczona w bezbarwnym wosku i ścieramy wszelkie mankamenty i niedoróbki. Woski s bardzo wydajne.

 

 

Oprócz liter na szufladkach znalazły się romby – jest to papier do pakowania prezentów:). To natchnęło mnie do kolejnych stylizacji z użyciem papierów – można wstawiać dowolne kombinacje kolorów i komoda będzie się zmieniać razem ze mną. Na razie jednak kocham ją właśnie taką – brązowo-biało-czarną. O tym co w niej będzie – w następnym poście:).

Podobne wpisy

29 komentarzy

  1. Efekt powalający!!! Było roboty, oj było! Pięknie!
    Moja szafka katalogowa – tylko 15 szuflad – właśnie przyjechała z mojej starej szkoły, od Pana konserwatora 😉

  2. Przepiękna!!Śnie po nocach o takiej własnie komodzie. Chyba naprawdę się przejdę po szkołach i popytam. Miałabym w końcu gdzie trzymac swoje wszystkie drobiazgi 😉

  3. Ogrom pracy, ale komoda wygląda teraz obłędnie. To niesamowite co zrobiłaś z nieciekawego, na pierwszy rzut oka, mebla. Ciekawa jestem jak ją zagospodarujesz:)

    1. dzięki! Mam trochę szpargałów, drobiazgów jak wstążki, uchwyty, kleje, nici, skrawki materiałów, małe narzędzia… teraz wszystko upcham w tej komodzie:) Mam jeszcze jedna taką i będzie dla córki, która również chomikuje co się da:)

  4. Obłędna! Marzy mi się. . co prawda pracuje w bibliotece i tam mam 4 takie małe ale nie prędko będzie je można zamienić na komputerowe..

  5. Obłędna! Marzy mi się. . co prawda pracuje w bibliotece i tam mam 4 takie małe ale nie prędko będzie je można zamienić na komputerowe..

  6. Dobrze, że mogłaś odkręcić uchwyty. U mnie to niemożliwe ze względu na śrubki, których nie da się odkręcić bo są gwinty zepsute. I utknęłam w miejscu:(

    1. Iza, to właśnie byłą najgorsza udręka, bo w ok połowie uchwytów śrub nie dało się normalnie odkręcić, walczyłam z nimi najdłużej, część śrub nie miała po prostu tych rowków na śrubokręt; używałam wszystkiego – obcęgi, wąskie śrubokręty, podwazanie

  7. Taka szafeczka jest także moim marzeniem .Ona to mi się i w wersji pierwotnej już podobała.Wyobrażam sobię ile wysiłku włożyłaś w odnowienie tego cuda.Pomysł z nogami i rombami pierwsza klasa;)

    1. dziękuję! romby tymczasowe bo z papieru:) coś jeszcze z ni pewnie pokombinuję; ciekawe ze jesteś kolejną osobą, które wersja pierwotna się podoba. Moze na zdjęciach tego nie widać ale fornir był zniszczony 🙁

  8. Komoda biblioteczna to trudny do upolowania mebel. A Tobie udało się ją pięknie reanimować 🙂
    Roboty masa, gratuluję wytrwałości!

  9. Piękny mebel zrobiłaś, i cieszę się, że nie biały. Ostatnio wszyscy szleją z białym i kto zrobi remont domu to okazuje się się, że jest beżowo, biało, popielato. Przyznam, że męczą już mnie takie metamorfozy.

  10. Piękny mebel zrobiłaś, i cieszę się, że nie biały. Ostatnio wszyscy szleją z białym i kto zrobi remont domu to okazuje się się, że jest beżowo, biało, popielato. Przyznam, że męczą już mnie takie metamorfozy.

  11. Cześć, prześliczne cudeńko! Jaką bejcę polecasz? Można użyć lakierobejcy do tego typu podłoża? Serdeczności

    1. nie polecam lakierobejc i ich nie używam, chyba że na coś na zewnątrz. Z bejc polecam wodne – np. colorit, syntilor albo takie bejce w białym opakowaniu z kropkami – to chyba marka własna castoramy

Skomentuj cyga Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *