Lubisz klimat lat 60. Siedzisz na grupie uwaga śmieciarka jedzie, przejęłaś już po babci witrynkę prl, przytargałaś ze śmietnika stary fotel i właśnie przeczesujesz olx w poszukiwaniu odpowiednich krzeseł. Tak, to już ten moment aby łyknąć trochę wiedzy, bo co do tego, że kochasz polski dizajn, nie mam wątpliwości…Prawdopodobnie masz już tę książkę albo i tak planujesz ją kupić, niezależnie od tego co dalej przeczytasz. Bo na pierwszy rzut oka widać, że to książka z charakterem. Nie jakieś tam na wpół bełkotliwe, na wpół górnolotne tłumaczenie wywodów zagranicznego historyka designu – tylko nasza, lokalna, pigułka wiedzy na naprawdę wysoki połysk.
Staranne wydanie zwraca uwagę – że format podręczny, że dobrze się otwiera, że jest wydrukowane na matowym papierze, no i że są świetne zdjęcia, piękne kadry i kompozycje. A gdy do tego dołożymy nieprzegadaną treść, ciekawą narrację i pełną pasji autorkę – robi się naprawdę dobrze.
O czym nie jest ta książka?
Ku przestrodze napiszę: z pewnością nie jest to książka – katalog, zawierająca wykaz powiedzmy 100 polskich TOP dizajnerskich przedmiotów, które jako początkujący pasjonat musisz znać. To nie jest książka – biografia o polskich projektantach, wyczerpująco i chronologicznie opisująca ich dokonania. To nie jest także książka historyczna omawiająca po kolei dekady polskiego powojennego dizajnu.
To o czym jest?
Podtytuł sugeruje, że to wprowadzenie do sztuki kolekcjonowania polskiego wzornictwa użytkowego. Coś jak poradnik inwestowania, ale nie na giełdzie tylko w sztukę, a raczej – przedmioty codziennego użytku. Wydawać by się mogło, że to temat zarezerwowany dla wyższych sfer, historyków – bo czy myślisz o sobie jako o kolekcjonerce kiedy dajmy na to, ze śmietnika przywlekasz do domu stary fotel, a mąż puka się w głowę? Raczej nie – tu działają emocje, radość poszukiwacza skarbów, który trafił na żyłę złota. Jednak kiedy opadnie poziom endorfin warto rozważyć, czy nie ukierunkować swojej pasji na budowanie kolekcji, ale tak z głową, czyli zdefiniować sobie co i według jakiego klucza i w jakim okresie zbierać. Tak aby inwestycja za 10-20 lat zwróciła się. I tu przyda się wtedy ta książka – uporządkować myśli, zrobić plan swojej przyszłej mega kolekcji.
Jednak przyznam uczciwie, że czytając fragment książki miałam mieszane uczucia – jestem typowym Kowalskim polskiego zbieractwa – kupuję jak mi się coś podoba, koniecznie tanio i często pod wpływem impulsu, a potem patrzę bezradnie na swój przeładowany garaż… Natomiast autorka zaleca dyscyplinę, konsekwencję, trzymanie się obranego kursu zbierackiego, no i odwagi finansowej w inwestowaniu. Bo polski dizajn przebija się na świecie i za kilka-naście lat będzie droższy, popularniejszy i na tym zarobimy. Do przemyślenia. Ale być może to jest ten moment, bo właśnie moje skromne meblarskie zbiory zostały wypożyczone jako oprawa Forum Rozwoju Mazowsza :).
Nareszcie ktoś Cię rozumie
Ta książka jest trochę jak rozmowa przy kawie z niedawno poznaną, ale nadającą na tych samych falach bratnią duszą (wreszcie ktoś myśli podobnie!). To coś na kształt pamiętnika z życia pasjonatki, która do niedawna była w wąskiej awangardzie zainteresowanych polskim dizajnem, a teraz przemawia do całkiem sporych tłumów fanów polskiego dawnego wzornictwa. Ze swadą i polotem pisze tak jak dziś rasowy content marketingowiec. Żadnych przydługich wywodów o przyczynach, datach, etapach i skutkach, tylko storytelling. Kultowe przedmioty nabierają cech niemal ludzkich, są traktowane jak dobrzy przyjaciele, którym przytrafiają się niesamowite przygody. Poznasz historię serwisu kawowego zawiniętego w zabytkowe nuty, polubisz pana Ryśka z pchlego targu, który ma świetne lampy za 10 zł, czy młodego kolekcjonera, który sprzedał martensy, żeby mieć na kultowy dzbanek.
Mnie ta książka skłoniła do refleksji, dlaczego właściwie tak lubuję się w tych starociach? Meblach ze śmietników, zatęchłych piwnic lub strychów? “Bo są świetnie zaprojektowane, ponadczasowe, lekkie, oryginalne” odpowiecie. I jest w tym święta prawda. Dodam jeszcze – bo są unikalne, wyjątkowe, jest ich mało, nie zobaczysz ich w każdym domu. Natmiast myślę, że stoi za tym coś jeszcze – duma i niedowierzanie, że ten szarobury okres prl wydał na świat takie owoce: ceramikę, meble, tkaniny, których nie powstydziliby się Duńczycy czy Włosi. Fakt, że Demoludy projektowały i to na wysokim poziomie możemy docenić dopiero teraz, kiedy na dobre jesteśmy poza systemem. I doceniamy; coraz więcej wiemy, coraz częściej szukamy choćby namiastki informacji, że tak, to jest prawdziwa perła! (a wiecie jakie jest najczęstsze pytanie na grupie Perły z odzysku recykling art – czy ktoś wie co to za mebel?).
Co dla meblarzy?
Jako człowiek zafiksowany na meblach muszę dodać, że jestem ciut zawiedziona skromnym potraktowaniem tego tematu – zarówno od strony fotograficznej jak i opisowej. Wyraźnie widać fascynację autorki ceramiką i szkłem. Jej przebogata kolekcja dzbanków, serwisów, wazonów, talerzy, popielniczek – podobno ok 1700 szt. (trzymana w niesamowitej ilości pudeł poukładanych i skatalogowanych zgodnie ze sztuką) robi wrażenie. Każdy kto lubi zbierać ładne naczynia będzie usatysfakcjonowany. A meblarze? Meblarze poczytają m.in. o krzesłach Płuckach Marii Chomentowskiej, o krzesłach i regałach Hałasa, o lampach z lat 50, taborecie Wołkowskiego.
Krzesło Płucka, Maria Chomentowska, źródło zdjęcia
Krzesła typ 200-190, Rajmund Hałas, źródło
Regał, Rajmund Hałas, źródło – zdjęcie z książki, regał własność autorki
od góry: lampka nocna 1962, Apolinary Gałecki, na dole po lewej: lampka przegubowa typ st-16, 1969, Zakłady Sprzętu Oświetleniowego Polam – Wilkasy, po prawej: lampka lata 60, Spółdzielnia Pracy Lumet w Poznaniu
Na koniec 5 polskich nazwisk, które powinniście zapamiętać i kupować w ciemno – ceramikę, tkaniny, meble. Polecała je autorka podczas spotkania autorskiego w Bar Studio w Warszawie i myślę że zna się na rzeczy:). Rajmund Hałas (meble), Sylwester Drost (ceramika, szkło prasowane) Wincenty Potacki (ceramika dla Ćmielowa), Danuta Paprowicz-Michno (tkaniny), Adam Sadulski (ceramika).
Profilaktycznie przejrzyjcie skarby w domach babć, cioć, rodziców – może tam stoją na regale za szkłem?
Ja ostatnio wyniosłam z mieszkania babci kilka skarbów. Wiem, że krzesła są też świetne (choć znienawidzone przez wszystkich) i całą kolekcję bombek na choinkę z prlu bym mogła przygarnąć 🙂
zazdroszczę! krzesła w sensie – Hałasa? to zazdroszczę podwójnie 🙂 moja mama miała całą masę bombek z prl ale wszystkie wyrzuciła … ale trochę tego teraz na allegro sprzedają 🙂
np te : http://noweledomowe.blogspot.com/2015/10/dorota-was-urzadzi-inspiracja.html
http://noweledomowe.blogspot.com/2015/12/kiedy-powiedziao-sie-trzeba-powiedziec.html
Jeszcze jak znajdę trochę czasu to wyślę mailam resztę.
Ludzie, wchodźcie w te linki bo tam cuda prawdziwe – w pepitkę 🙂 Bardzo bardzo ładna i efektowna metamorfoza, gratulacje! I można na biało i jest ładnie nowocześnie i stylowo
CUDOWNE!
mieć taką książkę ! eh.. <3
Jest szansa, bo jest konkurs 🙂 http://www.myfloor.pl/perelki-polskiego-designu,2169,artykul.html Wystarczy zgłosić swoja pracę meblarską a u ciebie problemu z tym nie będzie 🙂
Już moje meble wysłałam na konkurs 🙂
ooo, a które? poproszę o linka 🙂
I fotele: http://noweledomowe.blogspot.com/2016/02/rozsiadz-sie-wygodnie-na-fotelu-prl.html
I ława: http://noweledomowe.blogspot.com/2016/04/awa-po-dziadku-prl.html
i lampa! 🙂 http://noweledomowe.blogspot.com/2015/10/stara-lampa-prl-z-fredzlami.html
Mi się wydaje też, że ta książka pomoże spojrzeć inaczej na przedmioty, które nas otaczały a które były niedoceniane. Nie wiem czy jeszcze kilka lat temu zachwyciłabym się lampą nocną 1962 bo teraz…. teraz to jestem nią zachwycona! Przyznaję, że jako dziecko urodzone na początku lat 80-tych przez lata brzydziłam się tymi meblami bo kojarzyły mi się z szaro-burymi czasami. Obecnie z przyjemnością część z nich przeniosłabym do swojego mieszkania 🙂 Latem sama z moim dwuletnim synem przytachałam dwa krzesła, które sąsiad wyrzucił przed dom na zbiórkę wielkogabarytów – czekają na odnowienie i wiem, że będą mega!
mam dokładnie to samo, pamiętam te meble i niechęć moich rodziców – moja mama wszystko wywaliła i przeszła na coś co było modne w latach 90. A teraz ja nie mogę patrzeć na te “nowe” meble i żałuję że nic nie zatrzymałam i nic nie zostało… I tak łażę po olx i śmietnikach w poszukiwaniu staroci 🙂
Lampkę projektu pana Gałeckiego uratowałam przed wyrzuceniem na złom. Zaparłam się czterema łapami i powiedziałam, że nie dam. Mam parę rzeczy z lat 60, lubię je, podoba mi się ich forma. Podświadomie ciągnie mnie do geometrycznych wzorów na tkaninach.
zazdroszczę lampki, też bym nie oddała 🙂